Polacy rzucili się na paluszki. Teraz producent "Beskidzkich" dziękuje za wsparcie

Bartosz Godziński
24 lipca 2024, 11:30 • 1 minuta czytania
W tym miesiącu niemal doszczętnie spłonęła fabryka popularnych paluszków i innych przekąsek. Pomimo fatalnej sytuacji, szef "Beskidzkich" postanowił nie zwalniać pracowników, ale dalej wypłacać im pensje. W odpowiedzi na ten zaskakujący (w czasach późnego kapitalizmu) gest, internauci przeprowadzili zupełnie oddolną, viralową akcję kupowania produktów tej firmy, by wesprzeć ją w trudnych chwilach. Producent zabrał głos.
Spłonęła fabryka "Beskidzkich". W ramach solidarności Polacy zaczęli masowo wykupywać paluszki w sklepach. Fot. x.com/Paolcia_, www.facebook.com/panstwowastraz.pozarna, x.com/Wieslaw_Pele, x.com/MorawieckiM/
Więcej ciekawych artykułów znajdziesz na stronie głównej

Pożar w fabryce "Beskidzkich" w miejscowości Malec (woj. małopolskie) wybuchł w nocy z 12 na 13 lipca. "Zawaleniu uległy dachy dwóch hal objętych pożarem. Udało się obronić magazyny, część biurową i silos" – informowała Państwowa Straż Pożarna.


W walce z żywiołem uczestniczyło aż 51 pojazdów pożarniczych, w tym robot gaśniczy. Żaden z pracowników nie ucierpiał. "Dzięki szybkiej i sprawnej akcji strażackiej, ogień nie przedostał się do głównej części zakładu produkcyjnego. Za to ogromne podziękowania kierujemy do wszystkich jednostek strażackich, które brały udział w akcji ratowniczej" – powiadomiła na stronie spółka AKSAM, producent "Beskidzkich".

Spłonęła fabryka paluszków "Beskidzkich". Prezes nikogo nie zwolnił i dalej wypłacał pensje

Zwykle w momentach kryzysu prezesi zwalniają pracowników, by zminimalizować straty. Prezes spółki AKSAM Adam Klęczar nie poszedł w tę stronę. A przecież mógł też np. zawiesić wypłatę pensji lub je okroić, co już by było w porządku w stosunku do jego zespołu. Zdecydował się jednak na jeszcze inny krok. Nie dość, że nie zwolnił ludzi (a pracuje tam ok. 600 osób), to jeszcze będzie płacił im pełne wynagrodzenie.

– Pracownicy będą zatrudniani w systemie dwutygodniowym. Potem będzie wymiana załogi. Chcę, żeby każdy miał pracę. Jednak dwutygodniowa praca nie oznacza zmniejszenia wynagrodzenia. Będzie ono pełne. W naszej firmie zawsze na pierwszym miejscu stawialiśmy na człowieka i to się nie zmieni. Razem musimy przetrwać tren trudny dla nasz wszystkich okres – zadeklarował w wywiadzie dla Money.pl.

Ta wypowiedź nie przeszła bez echa. Z jednej strony wielu z nas często chrupie paluszki "Beskidzkie", więc już samo to mogło być bodźcem do wsparcia firmy (do tego polskiej, więc obudziły się patriotyczne uczucia).

Z drugiej strony taki gest solidarność ze strony szefa, to marzenie wielu pracowników. Stąd Polacy postanowili się odpłacić i zasygnalizować, że tak się powinno zawsze robić i... masowo ruszyli do sklepów.

W ramach solidarności Polacy zaczęli masowo wykupywać paluszki w sklepach. Teraz spółka dziękuje za ogromne wsparcie

Apelowali też w internecie o kupowanie paluszków, a także organizowali różne akcje marketingowe (np. Relax Kebab z Radzymina dodawał paluszki do zamówienia do 30 zł). Oddolną inicjatywę podłapały też media i politycy m.in. Mateusz Morawiecki (internauci mu wypomnieli, że jak był premierem to tak nie wspierał przedsiębiorców).

W niektórych sklepach wyprzedawały się wszystkie "Beskidzkie". Chyba faktycznie prawdziwe jest powiedzenie, że "dobro wraca". Trudno oszacować, ile przekąsek się sprzedało, ale na pewno będą stanowić niemały i zupełnie niespodziewany (przecież właściciel nie zakładał, że Polacy wymyślą taką akcję) zastrzyk gotówki na odbudowę zakładu. Na pewno spółka zauważyła to pospolite ruszenie.

"Chcielibyśmy się tutaj rozpisać, ale tak naprawdę brakuje nam słów na opisanie tego wszystkiego. Po prostu dziękujemy za Wasze wsparcie, ciepłe słowa i okazaną pomoc" – czytamy w poście opublikowanym na Facebooku.

"Piękny przykład solidarności ludzi, pomyśleć, jaki ten kraj byłby piękny, gdybyśmy nie byli tak politycznie podzieleni w imię garstki klakierów na Wiejskiej", "Wielki szacunek za ludzką i odważną postawę! Chcieliśmy kupić w Warszawie wasze paluszki, nigdzie nie ma" – komentowali internauci.

"Szacunek za wsparcie dla pracowników i wspaniały przykład stawiania człowieka w firmie na pierwszym miejscu. Mam nadzieję, że to, co się wydarzyło, będzie dla was wszystkich początkiem kolejnego, pozytywnego rozdziału w historii marki", "Panie Prezesie szacunek dla Pana jest Pan porządnym człowiekiem! Bo w dzisiejszych czasach ludziom biznesu tego brakuje" – czytamy w kolejnych wpisach pod postem "Beskidzkich".

Na koniec jeszcze ważna uwaga: w sieci pojawiły się też zbiórki charytatywne na wsparcie firmy. Nie są jednak prowadzone przez spółkę AKSAM. Prawdopodobnie to próby oszustwa lub wyłudzenia pieniędzy, bo niestety w każdej, nawet najpiękniejszej bajce, muszą się znaleźć czarne charaktery.