Na klatkach schodowych pojawiają się takie "nekrologi". Ktoś przekroczył granicę dobrego smaku
Przez lata flipperzy, czyli biznesmeni na potęgę skupujący mieszkania (zwykle starsze, ale w trakcyjnej lokalizacji), by je wyremontować (czasem po kosztach, na granicy prawa) i sprzedać drożej, chwytali się różnych sposobów na przyciągnięcie uwagi.
Flipperzy od lat próbują skupować mieszkania w nieczysty sposób. Na pewno trafiliście na ich ogłoszenia
Chyba najbardziej znanym sposobem były ulotki zostawiane w skrzynkach na listy i pisane niby odręcznie i adresowane bezpośrednio do potencjalnych sąsiadów. Najczęściej ich autorami były "młode pary", które pilnie kupią mieszkanie w naszym bloku. I to za gotówkę.
W kontrze na klatkach i w internecie pojawiały się też apele, by zrywać takie fejkowe ogłoszenia, a nawet patenty, by podawać numery flipperów... telemarketerom. Dlaczego ludzie starają się walczyć z flippingiem mieszkań?
Sam flip mieszkaniowy w teorii korzysta z praw wolnego rynku: o to przecież w biznesie chodzi, by coś kupić taniej i sprzedać drożej i nikt nam nie broni robić tego samego. Problem w tym, że przeciętni ludzie nie dysponują najczęściej takim kapitałem, by kupić mieszkanie od razu za gotówkę lub przebić konkurencję cenowo.
Korzystają więc na tym flipperzy, którzy podbierają atrakcyjne lokale na szeroką skalę i potem handlują nimi po wyższych stawkach (nie tylko wliczają cenę remontu, ale i swój zysk). Przez to coraz trudniej jest zwykłym ludziom znaleźć mieszkanie bezpośrednio u pierwotnego właściciela.
Flipper może nas ubiec, oferując za nie po prostu wyższą cenę. A pozostali mieszkańcy zamiast nowych sympatycznych sąsiadów, mogą mieć nagle pół bloku przerobione na apartamenty pod Booking czy Airbnb. Prowadzi to też ogólnego wzrostu cen na rynku nieruchomości.
To bardzo złożone zjawisko, które ma swoich zwolenników (najczęściej wśród osób, których sami planują flipping) i przeciwników. Pewnie są też porządni flipperzy, którzy nie uciekają się do takich podstępnych oszustw (nazwijmy to wprost: przecież za ulotkami stały w 99 proc. nie małżeństwa, ale firmy), tylko od razu wykładają karty na stół. Plaga ogłoszeń jednak negatywnie wpłynęły na wizerunek stereotypowego flippera.
Flipperzy przekroczyli kolejną granicę. Rozwieszają ogłoszenia wyglądające jak nekrologi
Nowy viral dokłada kolejną cegiełkę. Ostatnim "hitem" internetu jest wspomniane na początku ogłoszenie stylizowane na nekrolog. Jest to perfidne i niesmaczne.
W dniu 10 czerwca 2024 roku przeżywszy wspólnie 12 lat pogrążone w miłości małżeństwo Robert i Justyna kupi mieszkanie w tym budynku lub okolicy. Prywatnie. Może być do remontu, odświeżenia, zadłużone. Płacimy gotówką. Rozważymy każdą propozycję.
Z jednej strony flipperzy chcą wykorzystać fakt, że ludzie (szczególnie ci starsi) mają w nawyku czytanie klepsydr, bo przecież mogą dotyczyć któregoś z sąsiadów.
Z drugiej strony nawet nie chcę sobie wyobrażać, co musi poczuć osoba, która w ostatnim czasie straciła kogoś bliskiego, a teraz czyta takie zmanipulowane ogłoszenie o kupnie mieszkania.
Jestem w ogóle ciekawy, czy znajdzie się ktoś, kto będzie chciał robić interesy z takimi osobami, ale pewnie ich telefony się teraz urywają. Podejrzewam, że dzwonią do nich nie ci, którzy chcą sprzedać mieszkanie, ale fotowoltaikę.