Złodzieje grasują na basenach w Warszawie. Kradną na potęgę, ale tylko jedną konkretną rzecz
Złodzieje grasują na basenach w Warszawie
Baseny Moczydło znajdują się na Woli przy ulicy Górczewskiej. Gdy tylko zaczyna się robić cieplej, obiekt zapełnia się, ale ostatnio przy temperaturach powyżej 30 stopni są tam po prostu tłumy. A w tłumie łatwo coś zgubić, stracić, stać się ofiarą kradzieży. I to właśnie dzieje się na basenach.
Złodzieje nie kradną jednak telefonów czy portfeli – oto zresztą byłoby zapewne trudno. Wiele osób cenne przedmioty zostawia w szafkach albo w ogóle nie zabiera ze sobą na wypoczynek. Trudno jednak, żeby na basen nie zabierać klapek, a to one padają łupem złodziei. Tyle że to nie są zwykłe klapki.
Podczas jednego z weekendów na basenie Moczydło w Warszawie doszło do kilkunastu kradzieży tych właśnie butów. Złodzieje dostali tym samym niemały zastrzyk gotówki. Co ważne, poszkodowani zgłaszali incydenty ochronie, jednak ich reakcja nie spełniła oczekiwań. Ochroniarz, według relacji mediów, odmówił sprawdzenia nagrań z monitoringu, tłumacząc, że odnalezienie złodzieja w tłumie jest jak szukanie igły w stogu siana.
Bronił się również regulaminem basenu, który jasno określa, że ochrona nie ponosi odpowiedzialności za rzeczy pozostawione bez nadzoru. O komentarz w tej sprawie przez Wp. została zapytana rzeczniczka wolskiej policji nadkomisarz Marta Sulowska.
– Nie mieliśmy żadnego zgłoszenia w tej sprawie – powiedziała . Funkcjonariuszka przestrzegała, by do dużych skupisk ludzi nie zabierać wartościowych rzeczy, szczególnie jeśli wiadomo, że podczas rekreacji na basenie często traci się je z oka. Radziła też, by o przysługę poprosić czasem sąsiada z koca obok. Kierownik kompleksu basenów "Moczydło" Paweł Wiśniewski tłumaczył w rozmowie z "Wyborczą" przedstawicieli ochroniarskiej firmy. Wyjaśniła, że przy tak dużej frekwencji, z jaką pracownicy mieli do czynienia w tamten weekend, wypatrzenie złodziei na zapisie monitoringu graniczy z cudem.