7-latka zagryziona przez psy pod Olsztynem. Zwierzęta pochodziły z "zaopiekowanej" hodowli

Bartosz Godziński
26 czerwca 2024, 13:08 • 1 minuta czytania
Tragedia miała miejsce w gminie Barczewo obok Olsztyna. Na terenie jednej z posesji prowadzona była hodowla psów. 7-letnia dziewczynka była tam pod opieką koleżanki mamy. Pod jej nieuwagę, weszła na zamknięty wybieg i wypuściła na siebie stado, które ją zagryzło. Lokalna społeczność jest wstrząśnięta śmiercią dziewczynki.
7-letnia dziewczynka wypuściła 11 psów m.in. dogów niemieckich. Została zagryziona na miejscu Fot. mtajmr / Pixabay (zdj. poglądowe)
Więcej ciekawych artykułów znajdziesz na stronie głównej

Praktycznie nie ma ostatnio tygodnia, by nie pojawiła się informacja o pogryzieniu lub zagryzieniu przez psy (coś trzeba w końcu z tym zrobić, tzn. nie z samymi psami, ale np. właścicielami, którzy nie stosują odpowiednich zabezpieczeń, hodowcami agresywnych ras czy surowszymi karami, zezwoleniami, kontrolami, ale to już temat na inną dyskusję).


W TopNewsach pisaliśmy już ataku trzech psów american bully na kobietę na rolkach, czy o Akicie, który pogryzł 6-latkę na Podlasiu. Nawet w poniedziałek rozwścieczony amstaff rzucił się na chorą kobietę pod Żabką w Łodzi.

Historia z Barczewa przypomina tę na wspomnianym Podlasiu. W tamtym przypadku, gdy rodzice byli zajęci rozmową ze znajomymi, dziewczynka zakradła się do zagrody z psem i została przez niego zaatakowana.

Przeżyła, ale i tak mamy gorący apel do rodziców i opiekunów: zawsze miejcie oko na dzieci, zwłaszcza wtedy, gdy odwiedzacie znajomych z większymi psami trzymanymi w kojcach czy ogrodzonym terenie. Nigdy nie przewidzimy, jak zareagują na "intruza".

7-letnia dziewczynka wypuściła 11 psów. Została zagryziona na miejscu

Niestety najnowsza historia skończyła się tragicznie, ale miała podobny przebieg. 7-latka we wtorek (25 czerwca) odwiedzała znajomą hodowlę na terenie osady Bark. Mama zostawiła ją tam pod opieką koleżanki, która jest też właśnie właścicielką psów.

– Nie była to sytuacja, że weszła tutaj z ulicy –  przekazał Wirtualnej Polsce mł. asp. Jacek Wilczewski z Komendy Miejskiej Policji w Olsztynie. Na posesji prowadzona była hodowla dwóch ras psów: dogów niemieckich oraz buldogów francuskich. Nie są to rasy agresywne, wręcz przeciwnie: są uznawane za przyjazne czy towarzyskie (a budowa ciała niewielkich buldogów raczej nie czyni ich specjalnie groźnymi, co innego dogi - to jedne z największów psów na świecie).

Nie wiadomo, jak były wychowane akurat czworonogi z tej hodowli, ale możemy założyć, że po prostu broniły swojego terytorium. – Wiadomo, jak psy idą w stadzie, to zachowują się inaczej niż wtedy, gdy są ze swoim opiekunem na spacerze. W stadzie to jest wataha, wystarczy, że jeden szarpnie, a drugi poprawia – zauważyła w "Fakcie" sąsiadka. Kiedy "ciocia" nie patrzyła, dziewczynka zakradła się na zamknięty wybieg z psami, bo chciała się pewnie z nimi pobawić. Znała je, a one były z nią oswojone, bo wcześniej wybierała się tam na spacery z mamą.

"Wstępne ustalenia śledczych mówią, że dziewczynka weszła do kojca i wypuściła sześć dogów niemieckich oraz pięć buldogów francuskich" – podaje portal olsztyn.com.pl. Dalszy przebieg zdarzenia możemy sobie wyobrazić, choć lepiej tego nie robić.

Gmina Barczewo jest pogrążona w żałobie i nie może wyjść z szoku. "Na co dzień wszystko było dobrze"

"Mieszkańcy Barczewa i okolic są głęboko poruszeni tragicznym wydarzeniem. W mediach społecznościowych pojawiły się liczne wyrazy współczucia dla rodziny ofiary. Władze lokalne zapowiedziały przeprowadzenie kontroli w hodowlach zwierząt na terenie gminy, aby zapobiec podobnym tragediom w przyszłości" – podaje portal tko.pl. Nie była to pseudohodowla. Internauci odnaleźli ją w sieci i firma była nawet nagradzana. Policja z prokuraturą zabezpieczyła dokumenty potwierdzające legalność hodowli oraz historię leczenia i szczepień psów. – Na co dzień wszystko było dobrze. Hodowla jest zaopiekowana, psy są zadbane. To, co się stało, uważam za tragiczny, nieszczęśliwy wypadek – mówiła w rozmowie z "Faktem" okoliczna mieszkanka. O samej właścicielce też nikt nie powiedział złego zdania.

6 dogów niemieckich trafiło do schronisk, gdzie są poddawane kwarantannie. Na razie nie wiadomo, jaki los ich czeka. Podobnie, jak nie wiemy, czy i co grozi właścicielce hodowli.