Pięcioraczki z Horyńca stracą 800 plus. Matka wyznała, co o tym myśli
Pięcioraczki z Horyńca stracą 800 plus
Dominika Clarke prowadzi na Instagramie profil @rodzinaclarke wcześniej znany jako @piecioraczki_z_horynca, na którym dzieli się codziennym życiem swojej niecodziennej rodziny. Wielu internautów z uwagą śledzi każdy ruch rodziny i zadaje dość prywatne pytania. Jednym z nich było to, jak rodzina czuje się z tym, że straci 800 plus. Rodzice wychowują w końcu aż jedenaścioro dzieci – samo wynajęcie domu, który pomieści taką gromadę to wielkie koszty.
Co więc ze świadczeniem? Zgodnie z przepisami, 800 plus na dziecko przysługuje w sytuacji, kiedy rodzice pracują i mieszkają w Polsce. Jeśli rodzice wyprowadzą się z dziećmi do innego kraju, wtedy świadczenie wychowawcze przestaje być wypłacane. W przypadku rodziny Clarków chodzi w sumie aż o 8800 złotych.
Okazuje się, że rodzina faktycznie straciła to świadczenie, o czym pani Dominika Clarke powiedziała w rozmowie z portalem "Wprost". – Nikt mi teraz nie powie, że mam dzieci za 800 plus – stwierdziła. Nie podkreślała, że żałuje tych pieniędzy, bo podejmując decyzję o przeprowadzce do Tajlandii, wiedziała że straci dodatkowy zastrzyk gotówki.
Z czego utrzymuje się rodzina? Pani Dominika wcześniej podkreślała, że z mężem prowadzi kilka firm, poza tym udziela korepetycji z języka angielskiego. Jak też zdradziła, jej mąż jest już emerytem, więc mają zapewniony stały zastrzyk pieniędzy. Rodzina nigdy nie narzekała na brak finansów – a jedynie na to, że życie w Polsce jest dla nich dość drogie. Stwierdziła nawet, że bardziej opłaca się im prowadzić życie w Tajlandii. Jakie teraz plany ma rodzina Clarke?
– Pozostaniemy tu tak długo, jak będziemy mogli. Mamy wizę do sierpnia, ale chcemy, by najmłodsze dzieci trochę podrosły, usamodzielniły się. W tym czasie nauczymy się tajskiego na tyle, byśmy mogli swobodnie się porozumiewać. I wyruszymy w dalszą podróż po Tajlandii – mówiła Dominika Clarke w rozmowie z "Wprost".
Została zapytana również o to, jak mieszkańcy reagują na wielodzietną rodzinę Polaków. Okazuje się, że prowadzi to do wielu zabawnych sytuacji. – Ludzie myślą, że jesteśmy szkolną wycieczką, a gdy dowiadują się, że wszystkie dzieci są nasze, następuje konsternacja. Zawsze jest szok, uwielbiam te reakcje. Nawet jedną z nich, do której doszło w urzędzie imigracyjnym, nagrałam – wskazała mama pięcioraczków.