Na Śląsku zginęła matka i 11-letnia córeczka. Ludzie od dawna zwracają uwagę na jedną rzecz
Tragedia na drodze śmierci – matka i córka nie żyją
Mieszkańcy okolicznych miejscowości od dawna mówili, że ten odcinek DW 919 jest niebezpieczny. Co więcej, policja przekazała w komunikacie, że warunki atmosferyczne w chwili wypadku były trudne, ale to nie koniec. Na miejscu zauważono na jezdni ślady substancji ropopochodnej, co mogło wydłużyć czas hamowania pojazdów. Jak jednak doszło do wypadku?
Doszło do zdarzenia dwóch pojazdów, jeepem podróżowało dwóch mężczyzn, a fordem 38-letnia kobieta z trójką dzieci, w wieku 11, 8 i 9 lat. Według wstępnych ustaleń policji kierująca drugim z pojazdów kobieta straciła panowanie nad pojazdem i zderzyła się z nadjeżdżającym z naprzeciwka jeepem.
W wyniku zdarzenia ona i jej córka zginęły. Dwoje pozostałych dzieci trafiło do szpitala. Dwóch mężczyzn z jeepa również odniosło obrażenia, ale ich życiu nic nie zagraża.
Teraz śledczy zajmują się sprawdzeniem, czy kierująca mogła zobaczyć plamę ropopochodną na jezdni. Jednocześnie apelują do osób, które były świadkami zdarzenia (w szczególności do kobiety, blondynki w wieku 40 lat) o zgłoszenie się na policję.
Kobieta ta jechała bezpośrednio za fordem i widziała przebieg zdarzenia, zatrzymała się na miejscu i zdała relację kolejnemu świadkowi, który przejął akcję ratowniczą o kontakt.
Kontakt z prowadzącym postępowanie aspirantem sztabowym Sławomirem Brodzińskim: telefon: 47 8592341, e-mail: kryminalny@gliwice.ka.policja.gov.pl
Tiry na drodze śmierci w Bargłówce
Okazuje się, że nie bez powodu mieszkańcy nazywają ten odcinek DW 919 "drogą śmierci". Zaledwie 9 dni wcześniej w Bargłówce doszło do zderzenia samochodów marki volvo i honda. Jedno z aut stanęło wówczas w płomieniach. Na szczęście poszkodowanym osobom udało się opuścić pojazdy. Jedna z nich trafiła do szpitala. Jak portalowi o2.pl przekazała kobieta z okolic, droga jest szczególnie niebezpieczna przez tiry jeżdżące tam z dużymi prędkościami. – Z lasu głównie wyjeżdżają tiry, jadą grubo ponad 80 km/godz. i wjeżdżają do wsi, nie hamując nawet. Trąbią, jak ktoś jedzie wolniej. [...] Nie mogłam puścić dzieci do szkoły w Bargłówce, tylko wożę je do Gliwic, bo boję się, jakby miały iść piechotą i przechodzić przez drogę – powiedziała pani Anna.
Policjanci wskazują natomiast, że problem mógłby rozwiązać odcinkowy pomiar prędkości. To jednak wymaga odgórnej zgody.
– Jako policjanci popieramy każdą inicjatywę zwiększającą bezpieczeństwo na drogach. Praktyka wykazuje, że znakomitym sposobem na okiełznanie przekraczających prędkość kierowców są odcinkowe pomiary prędkości. Decyzja o budowie takiego systemu nie zależy jednak od policji, a od decyzji Głównego Inspektoratu Transportu Drogowego – przekazała rzecznik gliwickiej policji.