Takiego wysypu memów dawno nie było. Zwolnił ją przez Skype, a teraz może spalić się ze wstydu
Graficzka została zwolniona po dwóch dniach pracy w agencji reklamowej Giftpol. Okazało się, że musiała korzystać z aplikacji, której wcześniej na znała (Corel) i nikt tego nie zweryfikował na rozmowie rekrutacyjnej.
Jak łatwo było przewidzieć, nie wyrabiała się z pracą. Szef zwolnił ją więc przy wszystkich uczestnikach czatu grupowego, a ona udostępniła zdjęcia rozmowy.
Kobieta w 2023 roku skończyła studia graficzne w Warszawie (w Polsko-Japońskiej Akademii Technik Komputerowych) z wyróżnieniem i miała prawie dwuletnie doświadczenie w pracy grafika.
W nowej pracy musiała jednak nauczyć korzystać się z programu Corel, którego wcześniej nie znała. I nikt jej o tym nie wspomniał na rozmowie rekrutacyjnej. Podczas niej miała jednak zapewniać, że zna inny program graficzny (firmy Adobe – tej od Photoshopa), ale przy zatrudnianiu nikt nie widział w tym problemu – pisał w Top Newsach Bartosz Godziński.
Było więc jasne, że nie wyrabiała się z pracą, jak robiłby to bardziej doświadczony pracownik. Gdy szef to odkrył, zareagował natychmiast, w sposób urągający jakimkolwiek standardom.
Stwierdził, że "chyba pani żartuje". "To dziękuję, do widzenia, ja nie płacę za naukę" – dodał. Potem jeszcze dodał, że "ręce opadają" i zapytał retorycznie, czy "firma powinna płacić za naukę programu?".
Graficzka przypomniała, że mówiła, iż korzysta z programów firmy Adobe, ale i tak ją zatrudniono, więc jest "zdziwiona" tą sytuacją. Właściciel firmy też był i odburknął jej jeszcze "do widzenia" i żeby podała numer konta, to "przelew pójdzie do pani za tą edukację".
Na koniec graficzka dodała jeszcze, że były szef wykazał się brakiem profesjonalizmu i nikłym szacunkiem dla drugiej osoby. "Życzę pani tyle profesjonalizmu, ile ja mam i będzie pani w innym miejscu. Tego naprawdę nie musi mnie uczyć nikt..." – stwierdził.
Graficzka opublikowała całą konwersację w internecie i się zaczęło. Ekspert od social mediów, Wojtek Kardyś napisał, że "to jest przykład takiego januszerstwa, buraczanego biznesu, że aż mnie zatkało".
"Nie zwalnia się za takie rzeczy jak poniżej, a najważniejsze, nie przez Skype. To już jest najwyższy stopień buraczanej agencji na rynku. Nie wiem (jeszcze) kim jest ta osoba, która zwalnia, ale to idealny przykład anty-lidera, anty-szefa i anty-człowieka. Jak można kogokolwiek zwolnić w taki sposób?! To mi się nie mieści w głowie?!" – dodał Kardyś.
Oświadczenie Dariusza Jabłońskiego, właściciela firmy Giftpol po zwolnieniu graficzki
Po lawinie uwag, "hejcie", jak pisał właściciel firmy Giftpol Dariusz Jabłoński, wystosował oświadczenie, w którym postanowił odnieść się do zarzutów. I może lepiej, żeby w ogóle tego nie robił. Zrozumiał to jednak za późno, gdy usunął internetowy wpis z Facebooka.
"Zatrudniliśmy nową osobę w dziale graficznym, nasze wymagania były od początku jasne, mianowicie dobra znajomość programu graficznego Corel, na którym pracuje nasza firma. Osoba, która zgłosiła się do nas i została wybrana do pracy na tym stanowisku, zadeklarowała, iż ma kwalifikacje i szybko opanuje program" – czytamy.
"Niestety nie mamy czasu na dodatkową pracę nad nową osobą i angażowania innych pracowników w jej zadania. Angażując osoby na nowe stanowiska, oczekujemy wiedzy i kompetencji, które te osoby deklarują na rozmowie kwalifikacyjnej" – dodał w poście właściciel.
"W tym przypadku zdecydowałem o rezygnacji ze współpracy. Odbyło się to za pomocą komunikatora Skype, dlatego że często jestem poza firmą i nie zawsze mam możliwość osobistego kontaktu z pracownikiem. Nad tym rzeczywiście mogę ubolewać, powinno to odbyć się osobiście" – dodał.
Pan Dariusz napisał jeszcze, że Giftpol z Radomia to ceniona na świecie firma, która "cieszy się poważaniem i szacunkiem klientów".
"Pracujemy z wiernymi pracownikami firmy od kilku do kilkunastu lat. Dbamy o ludzi, szanując zaangażowanie i oddanie. W naszej firmie respektowane są zasady kodeksu pracy, wypłacane terminowo wszystkie świadczenia" – mogliśmy przeczytać.