Śledczy szykują się na Doriana S. Oto co prawdopodobnie mu grozi
Śledczy szykują się na Doriana S. – co mu grozi?
O horrorze, który przeżyła Liza słyszała już cała Polska. Wszystko wydarzyło się 25 lutego. 25-letnia Białorusinka została zaatakowana przez mężczyznę w centrum Warszawy. Wciągnął ją do bramy, gdzie dusił ją, bił i gwałcił. Potem zostawił na klatce schodowej na pewną śmierć.
Nagą i nieprzytomną kobietę rano znalazł portier. Została przetransportowana do szpitala, gdzie lekarze 5 dni walczyli o jej życie. Niestety kobiety nie udało się uratować. Wszyscy chcą wiedzieć, jaką karę poniesie za swoją zbrodnię Dorian S. Prokurator szykuje się na postawienie Dorianowi S. kolejnych zarzutów.
I to najpoważniejszych. Przypomnijmy, że jeszcze przed śmiercią kobiety mężczyzna usłyszał zarzut usiłowania zabójstwa, rozboju i gwałtu. Nie przyznał się do wszystkich zarzutów – uznał, że planował napad rabunkowy, dlatego zabrał z domu kominiarkę. Nie przyznał się jednak do usiłowania zabójstwa.
Opinia publiczna chce wiedzieć, czy po śmierci Lizy prokurator postawi Dorianowi S. najcięższy zarzut, czyli zabójstwo. Kwestię tę wyjaśnił prokurator Szymon Banna, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Warszawie w rozmowie z "Faktem". – Dopiero po otrzymaniu wyników prokurator zdecyduje o rozszerzeniu zarzutów dla sprawcy – przekazał.
Aktualnie wiadomo, że Dorian S. został aresztowany na trzy miesiące. Jak podaje portal, już teraz grozi mu dożywocie. – Te zarzuty jednak najprawdopodobniej zostaną rozszerzone – dodał w rozmowie z medium Banna.
Gwałt na Lizie – kobiety powiedziały, czemu jej nie pomogły
Jak informowaliśmy w Top Newsach, szczególnie bulwersujący jest bowiem fakt, że kilka osób miało widzieć całe zajście, a nie zareagować. Na monitoringu widać dwie kobiety, które krzyczały coś w kierunku gwałciciela, a ten "wulgarnie się do nich zwrócił". Kilka dni temu złożyły zeznania na policji i zdradziły, czemu nie pomogły gwałconej kobiecie.
Jak podał TVN, kobiety zgłosiły się na policję i zeznały, że faktycznie widziały sytuację, ale uznały ją za stosunek seksualny, a nie gwałt. Stwierdziły, że to "prawdopodobnie osoby bezdomne".
Co więcej, napastnik, którego zobaczyły w bramie, miał wulgarnie się do nich zwrócić, żeby poszły i tak też zrobił. Utrzymywały, że nie miały świadomości przestępstwa.
Przy tej okazji wiele osób podniosło temat tego, że nie powinniśmy powtarzać krzywdzącego stereotypu zgodnie, z którym: "ofiara nie krzyczała, więc nie wiadomo, czy działa się jej krzywda". Dwie kobiety utrzymują, że nie miały pojęcia, że 25-latce dzieje się krzywda, a o przestępstwie dowiedziały się z mediów.