Niejednokrotnie spotkałam się ze stwierdzeniem, że w Polsce jest za dużo ludzi po studiach. "Teraz to każdy ma papierek" – słuchałam, sama zaczynając polonistykę na Uniwersytecie Warszawskim i zastanawiając się, co właściwie jest złego w tym, że coraz więcej młodych ludzi nie chce kończyć edukacji na szkole średniej. "Im więcej, tym lepiej" – powiedział o studentach rektor UW Alojzy Z. Nowak i zgadzam się z nim w 100 proc. Oto, dlaczego.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Im więcej osób studiuje, tym lepiej – zdanie rektora UW mnie nie oburza
Przez to, że zbyt wiele osób studiuje, studia zmieniły się w nic nieznaczący papierek.
Kiedyś studiowali nieliczni i było dobrze.
Kiedyś osoba po studiach to był ktoś, dziś każdy może skończyć byle kierunek.
Takie zdania słyszałam w życiu niejednokrotnie i początkowo nawet wydawało mi się, że jest w nich trochę sensu. W końcu sama obserwowałam magistrów różnych kierunków, którzy nie mogli znaleźć pracy i jako licealistka nie znająca zupełnie realiów rynku byłam w szoku.
Jak to nie mogą znaleźć pracy nawet po studiach?! W końcu rodzice mówili, że studia pracę gwarantują.
Gdy zrozumiałam, że akurat z tym rodzice się mylili, na chwilę zapałałam do instytucji studiów niechęcią – jak autorzy powyższych komentarzy. Potem zrozumiałam, że to nie wina instytucji, a ludzi.
To, że studia są w Polsce powszechne jest wynikiem tego, że są dostępne dla każdego. A to jest ich największą zaletą, dzięki której niezależnie od statusu materialnego mamy równy dostęp do edukacji i późniejszych możliwości zawodowych.
Na pytanie dziennikarki Radia Zet o to, czy nie mamy w Polsce za dużo osób po studiach, rektor UW Alojzy Z. Nowak odpowiedział: "Im więcej, tym lepiej".
– Szkoły wyższe powinny być dostępne dla szerokiego grona osób, ale jednocześnie istotne jest, aby istniały także uczelnie elitarne. Trudno powiedzieć, ile powinno ich być, jednak powinny to być uczelnie o wysokim progu dostępu, skoncentrowane na badaniach naukowych. Elitarność nie oznacza zamknięcia. Wręcz przeciwnie. Osoby wyjątkowo utalentowane i pełne pasji powinny mieć możliwość studiowania na takich uniwersytetach, bez obaw o kwestie finansowe. Nie możemy gubić perełek. A te perełki rodzą się w różnych miejscach i w różnych środowiskach – stwierdził.
Muszę się z tym zgodzić. Przede wszystkim studia w Polsce są darmowe, a to naprawdę wielki przywilej, o którym studenci wielu krajów mogą pomarzyć.
Studia w Polsce są darmowe – dla mnie to przywilej
To prawda, że w Polsce mówimy o uprzywilejowaniu osób z dużych miast, bo np. osoba dla której Warszawa jest miastem rodzinnym, może na studiach mieszkać z rodzicami, a ta spoza miasta musi samodzielnie czy z pomocą rodziców utrzymać się na studiach.
Ale jednocześnie za samą edukację nie płaci nawet złotówki. To daje szansę nawet młodym dorosłym z biednych rodzin na edukację na najlepszych uczelniach w Polsce na równych zasadach.
Spójrzmy tymczasem na USA, gdzie typowy amerykański student, który chce rozpocząć studia, musi zapożyczyć się na kwoty rzędu 10 000–30 000 USD na rok w zależności od wyboru uczelni.
Dzięki kredytom studenckim możliwe jest opłacenie tych kosztów, ale zadłużenie absolwentów pozostaje istotnym wyzwaniem, wpływającym na ich życie zawodowe i osobiste po studiach.
Nie trzeba zresztą szukać tak daleko – wiele krajów europejskich, jak Hiszpania, Holandia czy Szwajcaria nawet nie rozważa darmowych studiów, podczas gdy władze polskich uczelni pracują nad programami tanich akademików.
Rektor Alojzy Z. Nowak przekonywał również, że Uniwersytet Warszawski pracuje nad rozwiązaniami, które będą wsparciem dla najbiedniejszych studentów.
– Dlatego wprowadziliśmy np. stypendia dla najlepszych maturzystów, laureatów olimpiad. Cieszę się też z większej kwoty pieniędzy na budowę akademików, którą zapowiedział minister nauki. Czekamy na młodzież z mniejszych ośrodków, małych miasteczek, wsi. Jest to w znacznej mierze młodzież niezwykle ambitna, która ma marzenia, chce je realizować, jest w tym konsekwentna i z reguły odnosi sukces – powiedział.
Studia to rozwój, a nie gwarancja zawodu – nie ma co być naiwnym
Nie mogę też brać na poważnie argumentu, zgodnie z którym studia są dziś bezwartościowe, bo nie przygotowują do zawodu.
Pewien profesor z Wydziału Polonistyki na UW zasugerował kiedyś, byśmy zastanowili się, czy celem studiów kiedykolwiek było przygotowanie do zawodu, czy ogólny rozwój młodego człowieka. Albo nauczenie się, jak właściwie zdobywać wiedzę.
I tak, wiem – każdy z nas potrzebuje pewnego zawodu i pieniędzy na życie, ale studia nigdy nie będą i nie powinny być "kursem przygotowawczym do zawodu".
Co nie oznacza, że nie wyciągniemy z nich umiejętności, które przydadzą się nawet w zupełnie innej branży, niż planowaliśmy, rozpoczynając je. Studia dla mnie są otworzeniem furtki do kariery, ale nie przygotowaniem do jednego konkretnego zawodu i to ich wielka zaleta.
A co z kierunkami "byle jakimi"? Dla jednych to finanse, dla innych moja ukochana polonistyka, a dla innych historia sztuki.
Bo może problemem nie jest "byle jaki" kierunek, a nasze byle jakie podejście? Co roku możemy czytać rankingi studiów, po których mamy wykonywać najlepiej płatne zawody. I co roku możemy znaleźć ranking kierunków najrzadziej wybieranych, najmniej przyszłościowych.
Ale ostatecznie to, co będziemy robić po studiach i jak wykorzystamy wiedzę, którą podadzą nam profesorowie zależy tylko i wyłącznie od nas. Studia to tylko możliwość – od nas zależy jak ją wykorzystamy. I uważam, że każdy powinien ją mieć.