Afera wokół Beaty Kozidrak rozpoczęła się w czasie koncertu z okazji 45-lecia Bajmu. Tam artystka wykonała piosenkę pod tytułem "OK. OK. Nic nie wiem, nic nie wiem" do czego doszedł zmysłowy taniec, który wiele osób uznało za zbyt wulgarny. Teraz wideo z jej występu skomentowała psychiatra Maja Herman. Stanęła w obronie piosenkarki.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Taniec Beaty Kozidrak nie został odebrany zbyt pozytywnie. 64-letnia wokalistka wystąpiła w kabaretkach, obcisłych legginsach, butach na obcasie i marynarce. Jej taniec był odważny, artystka zarzucała włosami, dotykała ust, gestami podkreślała swoje piersi i zdecydowanie wykonywała ruchy, które mogły pobudzić wyobraźnię publiczności.
"Jaki kraj, taka Britney Spears"; "Szklanka wody by się przydała"; "Tego nie da się odzobaczyć", "Trzeba wiedzieć, kiedy ze sceny zejść" – komentowali internauci w mediach społecznościowych.
Pisaliśmy jednak w TopNewsach, że piosenka, do której Kozidrak wykonała kontrowersyjną choreografię powstała w 1982 roku na przekór władzy komunistycznej – opowiada historię prostytutki. Niektórzy twierdzą więc, że piosenkarka podczas show robi performance, wciela się w rolę.
Teraz sprawę postanowiła skomentować psychiatra Maja Herman. "Dziś każda z nas powinna być jak Beata Kozidrak. Brzydzę się każdym, kto wziął udział w wyśmiewaniu liderki Bajmu. To nie jest ani wyrafinowane, ani mądre, ani dobre, i żadnej wartości społecznej to nie przynosi" – napisała na platformie X.
Dodała również, że artystka jest krytykowana za swoją seksualność, którą ma odwagę pokazywać mimo wieku, ale również za sam fakt bycia kobietą.
"Dostaje ciosy nie tylko dlatego, że w swoim wieku odważa się pokazywać swoją seksualność (bo przecież, jak wiadomo, seksualność ma termin ważności i po 35. roku życia człowiek ulega "przeterminowaniu" i kończy z seksem). Ona dostaje za to, że robi to, będąc kobietą" – napisała.
W swoim wpisie odniosła się również do seksualności kobiet, wskazując, że ta z wiekiem może być odkrywana na zupełnie nowe sposoby, a kobiety po 40 i 50 roku życia nierzadko są seksualnie atrakcyjne dla młodszych partnerów.
"Nie ma nic piękniejszego niż kobiety, które po 40., 50. czy 60. roku życia odkrywają swoją seksualność. Potrafią cieszyć się seksem i bliskością w sposób, który niejednokrotnie zachwyca ich partnerów – i tak, często są to młodsi partnerzy. Ci mężczyźni przychodzą pełni podziwu, bo nigdy wcześniej nie mieli tak intensywnych i pełnych przygód łóżkowych, jak właśnie z dojrzałą, świadomą siebie kobietą. Nie ma nic bardziej seksownego niż pełna świadomość swojego ciała i umiejętność cieszenia się nim" – kontynuowała.
Tymczasem Beata Kozidrak postanowiła odnieść się do afery, ale był to tylko krótki komentarz przy okazji dłuższego wpisu na temat nowej piosenki, którą napisała w napływie weny.
"Kochani, rodzi się nowe. Właśnie wyszłam ze studia. Nagrałam wokal do przepięknej kompozycji, która nieoczekiwanie wpadła mi w ręce. Autora tej kompozycji jeszcze Wam nie zdradzę, ale powiem, że pracuję z nim po raz pierwszy. Tekst napisałam momentalnie – słowa przyniósł pełen wspomnień wieczór. Tak więc niebawem premiera mojej nowej piosenki, a potem w marcu w Łodzi zagram koncert, na który czekam z niecierpliwością i jakiego nie zagrałam jeszcze nigdy w życiu! Szczegóły przekażę niebawem" – wyznała podekscytowana.
"Tymczasem zapraszam Was na kolejny jubileuszowy koncert 45-lecia Bajm. Widzimy się 27 października w Tauron Arena Kraków. 'OK. OK. Nic nie wiem, nic nie wiem' również będzie i oczywiście ze specjalną choreografią" – dodała.