
Mariusz Majewski podróżował w lutym po Demokratycznej Republice Konga. Tam zatrzymały go miejscowe służby. Polak stanął 23 marca przed trybunałem wojskowym. Prokurator generalny przedstawił mu cztery zarzuty, wszystkie związane z sabotażem i niszczeniem instalacji Sił Zbrojnych Demokratycznej Republiki Konga.
Według informacji Interii Mariusz Majewski miał – zdaniem śledczych – "zbliżać się do linii frontu z milicjantami grup Mobondo, przemieszczać się po linii frontu bez autoryzacji właściwych władz oraz bez towarzystwa wykwalifikowanych agentów, robić zdjęcia wrażliwych i strategicznych miejsc, potajemnie obserwować działania wojskowych". Renata Mackiewicz, krewna Mariusza Majewskiego, przedstawiła portalowi sytuację. To ona od początku zagadkowego zniknięcia podróżnika kontaktuje się z polskimi władzami. – Od początku ze strony MSZ była sugestia, żeby tej sprawy nie nagłaśniać. Argument był taki, że to zaszkodzi w negocjacjach, że to po prostu zaszkodzi Mariuszowi – przekazała krewna Majewskiego.
Zobacz także
Mackiewicz dodała, że jej krewny od miesiąca od pierwszego przesłuchania przed trybunałem wojskowym kolejny raz stanął na ławie oskarżonych. Po prawie czterech godzinach rozprawy usłyszał wyrok sędziów. – Nie miał do dyspozycji tłumacza, ani adwokata. MSZ totalnie nawaliło w dniu dzisiejszym. Usłyszał w uzasadnieniu imię i nazwisko prezydenta Andrzeja Dudy. Tyle zrozumiał w języku francuskim. Wiadomo też, że sąd uznał, że Mariusz jest winien, ale czego, w jakim zakresie, tego nie wiemy – przekazała Renata Mackiewicz. Według jej informacji 52-latek jest na skraju wyczerpania fizycznego i psychicznego. W rozmowie z portalem wiceszef resortu spraw zagranicznych Andrzej Szejna potwierdził doniesienia dotyczące Majewskiego. Dodał, że Ministerstwo monitoruje sytuacje, starając się zebrać jak najwięcej informacji na ten temat. – Nasz obywatel został skazany na karę dożywotniego więzienia za szpiegostwo, z czym się absolutnie nie zgadzamy i będziemy robić wszystko, żeby go uwolnić, bo te zarzuty są bezzasadne – powiedział Andrzej Szejna. Wiceszef MSZ dodał, że podsekretarz generalny kongijskiego MSZ złożył mu przyrzeczenie, iż Polak zostanie uwolniony. Ale przez zmiany polityczne w Kongu jego słowa mogą nie mieć żadnego znaczenia. – W mojej ocenie, rzeczywiście jest tu aspekt polityczny. Absolutnie wpływa to na decyzję sądu, który stawia wyrok niezgodny ze stanem faktycznym. Ten pan nie jest żadnym szpiegiem, to jest absurd – dodał Andrzej Szejna. O pomoc w sprawie poproszono także Andrzeja Dudę. Powód jest jeden: Kongo jest republiką prezydencką i właśnie to może być najskuteczniejszą formą kontaktu.
Zobacz także