Samuel Pereira to jeden z ludzi, którzy symbolizują swoją twarzą to, co Prawo i Sprawiedliwość zrobiło z mediami publicznymi. Nie wahał się oskarżać Donalda Tuska, w zależności od tego, czego wymagał akurat interes partyjny PiS o sprzyjanie niemieckim interesom, a nawet sugerować, że popierał Władimira Putina, gdy "für Deutschland" już się znudziło nawet w TVP. Wszystko w jednym, podniosłym celu: zwycięstwa partii matki w wyborach i przedłużenia jego misji w TVP.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Wszystko zgodnie z linią Woronicza, jako przedłużenie przekazu dnia płynącego z Nowogrodzkiej. Próżno tu szukać jakichkolwiek odcieni, czarne jest czarne, białe jest białe. A przecież, choć może wiele osób już nie pamięta, TVP jest utrzymywana z naszych podatków. Tymczasem dziś Pereira... skarży się na brak wolności słowa.
A dał się poznać jako jeden z najbardziej gorliwych piewców linii partii w TVP Info. Trudno przypomnieć sobie, by kiedykolwiek krytykował PiS, może poza tekstem, który sam napisał w portalu TVP Info.
Tylko że ten raczej był ostrzeżeniem, że Andrzej Duda może przegrać wybory prezydenckie. I także w nim dostało się tradycyjnym "wrogom", czyli PO i Trzaskowskiemu.
By w pełni zrozumieć kuriozalność tego, co właśnie napisał Pereira na X, warto cofnąć się o niecałe dwa miesiące do apelu dyspozycyjnych wobec PiS dziennikarzy, nazywanych czasem pracownikami TVP, który ukazał się w "zaprzyjaźnionym" portalu wPolityce braci Karnowskich.
Czyli takim, w którym nie ma już absolutnie żadnych odstępstw od pisowskiej linii z Nowogrodzkiej. Samuel Pereira podpisał się w nim wśród takich tuzów partyjnego dziennikarstwa jak Michał Karnowski, Marzena Nykiel, Dorota Łosiewicz, Michał Adamczyk, Marek Pyza czy Krzysztof Feusette.
"Wbrew intencjom, list nie spotkał się w sieci ze zbytnim zrozumieniem, a internauci kpią z inicjatorów" – pisała w naTemat Dorota Kuźnik. I trudno się dziwić, bo sygnatariusze pisali o "czystkach" oraz że "wolność słowa jest zagrożona jak nigdy wcześniej".
"Ostrzegamy Polaków - wolność słowa jest zagrożona jak nigdy wcześniej! Ważny głos środowiska dziennikarskiego w obliczu zapowiadanych czystek" – można było przeczytać w zapowiedzi listu.
Dziś Pereira ubolewa w podobnym tonie nad tym, że Artur Grela z KPRM miał odmówić akredytacji TVP na lot na szczyt w Brukseli. "W końcu nie po to jest wolność słowa, żeby panu Tuskowi trudne pytania zadawać" – napisał na portalu X.
Warto więc tylko krótko zapytać: kiedy zadał trudne pytanie na przykład Jarosławowi Kaczyńskiemu lub Mateuszowi Morawieckiemu. Albo inaczej: czy zadał je kiedykolwiek.