Kobieta dostała SMS-a od nieznanej osoby. Spędziła prawie rok w areszcie

Kamil Frątczak

11 grudnia 2023, 14:01 · 4 minuty czytania
Pani Magdalena wraz z narzeczonym cieszyli się spokojnym życiem w Jeleniej Górze, kiedy nagle o godzinie 6 rano do ich mieszkania wkroczyła policja. Kobieta została aresztowana pod zarzutem udziału w zorganizowanej grupie przestępczej, która wyłudzała pieniądze, podszywając się pod funkcjonariuszy policji. Ze względu na jednego SMS-a spędziła 293 dni w areszcie.


Kobieta dostała SMS-a od nieznanej osoby. Spędziła prawie rok w areszcie

Kamil Frątczak
11 grudnia 2023, 14:01 • 1 minuta czytania
Pani Magdalena wraz z narzeczonym cieszyli się spokojnym życiem w Jeleniej Górze, kiedy nagle o godzinie 6 rano do ich mieszkania wkroczyła policja. Kobieta została aresztowana pod zarzutem udziału w zorganizowanej grupie przestępczej, która wyłudzała pieniądze, podszywając się pod funkcjonariuszy policji. Ze względu na jednego SMS-a spędziła 293 dni w areszcie.
Kobieta trafiła na prawie rok do aresztu. Przyczyną był jeden SMS Fot. screen z programu UWAGA!, TVN
Więcej ciekawych artykułów znajdziesz na stronie głównej

– To była sekunda, usłyszałam wtargnięcie do domu. Do sypialni wszedł policjant z policjantką i zapytali: "Gdzie telefon?". Wzięli go i zaczęli wertować, czytać SMS-y. Usłyszałam, że mają tę wiadomość. Od razu ze strony policji pojawiły się groźby, że pójdę teraz siedzieć na wiele lat – opowiadała w programie "UWAGA!" emitowanego na antenie TVN Magdalena Kieryluk-Filak.


– Okazało się, że dowodem przeciwko mnie jest jeden SMS – dodała po chwili kobieta.

Kobieta trafiła na prawie rok do aresztu. Przyczyną był jeden SMS

Cała historia swój początek miała we Wrocławiu. Tam doszło do incydentu ze starszą kobietą, która otrzymała telefon od kogoś podającego się za policjanta, informującego ją, że jej pieniądze w banku są zagrożone i natychmiast musi je przelać policjantom, aby ich nie stracić.

– W rozmowie telefonicznej przedstawiali się jako policja. Ukradli moje pieniądze. Wyrzuciłam je przez balkon – relacjonuje starsza pani dziennikarce programu "Uwaga!".

Mężczyzna, podszywając się pod funkcjonariusza policji, przekonał kobietę do zaciągnięcia kredytu, a następnie namówił ją do wyrzucenia pieniędzy przez balkon. Ponadto kobieta przelała oszczędności w wysokości 10 tysięcy złotych przekazem pocztowym.

W dniu wizyty na poczcie starsza kobieta dostarczyła gotówkę, podała nazwisko odbiorcy wskazane przez oszusta oraz numer telefonu, na który miał przyjść SMS z kodem do wypłaty środków. W tym punkcie historii pojawia się pani Magdalena i jej telefon. Otrzymała ona SMS-a, lecz przekaz nie był skierowany do niej, lecz do Arkadiusza S. Ten razem z Wojciechem A. odebrał pieniądze na poczcie we Wrocławiu.

– Jeden z nich był w środowisku narkotycznym. Za 200 albo 300 zł zgodził się użyć swojego dowodu osobistego i wypłacić na poczcie pieniądze. Drugi postąpił podobnie – mówi adwokat Tomasz Klukowski.

– To są współoskarżeni, którzy mieli działać razem z Magdą i innymi osobami. To ostatnie ogniwa, które służyły głównym sprawcom do tego, aby przejąć środki – dodał po chwili.

Mężczyźni, którzy odebrali pieniądze, pełnili rolę tzw. słupów. Tego dnia, kiedy oszust zadzwonił do starszej kobiety, pili oni alkohol pod sklepem, gdy podszedł do nich pewien mężczyzna i zaproponował im zarobek.

Od samego początku Pani Magdalena konsekwentnie nie przyznawała się do zarzucanych jej czynów, twierdząc, że nie ma pojęcia, dlaczego SMS dotarł na jej telefon, którego nie udostępniała nikomu. Nawet ofiara oszustwa, starsza kobieta, oraz współoskarżeni zeznawali na korzyść Pani Magdaleny.

Czytaj także: Jak rozpoznać policyjny radiowóz? Jest na to jeden, niezawodny sposób

Mimo że później okazało się, że Magdalena została wmanewrowana w całą intrygę, znalazła się w areszcie. Pobyt w celi okazał się dla niej traumatycznym przeżyciem. Od wielu lat Magdalena cierpi na nerwicę natręctw związanych z czystością.

– Chodzi o lęk przed zarażeniem jakąś chorobą, co się wiąże z tym, że często myję ręce. Wszystko, z czego korzystam, muszę często dezynfekować. Często muszę myć – tłumaczyła kobieta.

Podczas tymczasowego aresztowania Pani Magdalenę zbadano medycznie, ale lekarz uznał, że jej stan psychiczny nie jest przeszkodą do przebywania w areszcie. Przez 10 miesięcy Pani Magdalena była pozbawiona kontaktu z rodziną.

Wróćmy do wspomnianego SMS-a. Dlaczego Pani Magdalena otrzymała tę wiadomość? W trakcie śledztwa kobieta twierdziła, że jej telefon został zhakowany, co mogło być przyczyną dostarczenia jej wiadomości, którą później ktoś odczytał. Telefon Pani Magdaleny był przedmiotem badań dwóch ekspertów, ale żaden z nich nie był w stanie jednoznacznie stwierdzić, czy doszło do jego zhakowania. Może cię zainteresować: Ile grozi za zabicie komara? Ujawniono, czego Polacy szukali w Google, można pęknąć ze śmiechu

Losy tej historii byłyby być może zupełnie inne, gdyby nie zreflektowany przestępca, który natknął się w internecie na artykuł dotyczący Pani Magdaleny. Przestępcy zdobyli dostęp do telefonu Pani Magdaleny za pomocą trojana bankowego Anubis. Wirus ten umożliwił im odczytanie SMS-a z jej telefonu, co pozwoliło im na wypłatę pieniędzy.

Do dzisiaj nie wiadomo, kto stał na czele grupy przestępczej, a pieniądze nie zostały odzyskane. Arkadiusz S. i Wojciech A. nie byli w stanie wskazać, komu dokładnie przekazali pieniądze. Jako jedyni otrzymali wyrok skazujący – niecałe 3 lata więzienia. Z kolei pani Magdalena została uniewinniona przez sądy dwóch instancji. Dlaczego prokuratura postawiła zarzuty kobiecie, bazując na jednym SMS-ie?

– Nie było to na podstawie jednego SMS-a, to subiektywna ocena – podkreśla Anna Placzek-Grzelak z Prokuratury Okręgowej we Wrocławiu.

– Pamiętajmy też, że kluczowy świadek, na którego powołał się sąd, przynajmniej w pierwszej instancji, pojawił się na etapie postępowania sądowego. Nie był znany na etapie postępowania przygotowawczego. Jego zeznania nie były oceniane razem z materiałem dowodowym – dodaje prokurator.

Pani Magdalena spędziła 293 dni w areszcie. Tylko dlatego, że przestępcy zdalnie przejęli kontrolę nad jej telefonem.

– Pani sędzia, która była w składzie orzekającym, w imieniu wymiaru sprawiedliwości przeprosiła moją klientkę za ponad 10-miesięczne tymczasowe aresztowanie – mówi adwokat Tomasz Klukowski. – W ustnym uzasadnieniu powiedziała, że sprawa Magdy to przykład dla sądu i sędziów, którzy orzekają w sprawach karnych, z jaką ostrożnością trzeba stosować tymczasowe aresztowanie – podsumował.

Teraz pani Magdalena domaga się od Skarbu Państwa 1,5 miliona złotych odszkodowania za okres tymczasowego aresztowania. Wyrok w tej sprawie prawdopodobnie zostanie ogłoszony w styczniu.