"Schweppes przebił wszystkich". Internauta odkrył nowy sposób na nabijanie klientów... w butelkę
"Producenci żywności i chemii "oszukują" nas na gramaturze produktów. Zmiana jest prawie niezauważalna: to zaledwie kilka gramów czy mililitrów. Mimo pomniejszonej zawartości jedno się jednak nie zmienia. Cena" – już w 2018 roku mogliśmy przeczytać taki artykuł na portalu InnPoland.
Od tamtego czasu zdążyliśmy już się przyzwyczaić, że np. butelka z napojem nie ma 2 litrów, a 1,75 L., a paczki czipsów w połowie wypełnione są powietrzem. Inflacja sprawia, że składniki i cały proces produkcji drożeje (ogólnie wszystko). Jeśli cena byłaby adekwatna, do ilości, często przekraczałaby psychologiczną barierę np. 10 zł. I klient już by tego nie chciał kupić.
Producenci ratują się więc downsizingiem. Co prawda, wszystko jest oznaczone na opakowaniach, ale i tak jest to na granicy dobrego smaku. Wizualnie i na pierwszy rzut oka wszystko przecież wygląda po staremu i czasem dopiero w domu odkrywamy, że np. zamiast kilograma mąki, mamy 900 g, a kostka masła nie ma już 250 g, tylko 170. I przez to nie uda nam się upiec drugiego chleba czy ciasta.
Butelki wyglądają po staremu, ale w środku jest mniej napoju. Internauci są oburzeni
Jednak nawet po tylu latach, producenci mogą nas jeszcze zaskoczyć swoimi pomysłami. Jeden z użytkowników Wykopu wrzucił zdjęcie ze zgrzewką Schweppesów. Okazało się, że do "normalnych" butelek wlano mniej napoju. Cena jednak z pewnością została ta sama.
Bez patrzenia na etykietę, można by dać się nabrać, że to dalej pół litra, a tak naprawdę jest 0,42 l. Nie ma więc mowy, że coś wyparowało, bo już od początku było mniej, bo tak przecież jest napisane.
Widać to też na samej szyjce butelki. Zwykle napoju jest odrobinę więcej, dosięga tego zwężenia, a ten kończy się na "grubszej" części butelki. To samo zrobiono z butelkami "litrowymi". Za jakiś czas pewnie w sklepach zobaczy mniejsze butelki, ale do tego czasu część klientów może się naciąć.
Jest to raczej średnio etyczne, ale nie ma tu mowy o żadnym oszustwie ze strony producenta. Ba! Można nawet powiedzieć, że jest eko, bo wykorzystał stare butelki z epoki pre-downsizingowej i po prostu nakleił nowe etykiety (o ile tak faktycznie było). Niemal każdy jednak zrozumie oburzenie internauty, ale nie wszyscy. Poniżej niektóre z komentarzy pod wpisem.
"Nikogo nie przebił, to normalna praktyka, to samo robią np. z paczkowanymi wędlinami. Po prostu mają jakiś tam zapas butelek o danym rozmiarze, ale postanowili zrobić downsizing, więc, zamiast produkować nowe butelki, to nalali mniej napoju do starych. Wychodzi na to samo, ale przynajmniej zużyją stare opakowania".
"To samo było swego czasu z kefirem najlepszym na świecie z Krasnegostawu z 0,5 zjechali na 0,42, zostawiając tą samą butelkę. Wyglądało jak niedoróbka na produkcji. Niestety, mimo że to mój ulubiony kefir, to nie lubię być walony w kakao i przestałem go kupować. Teraz już zdaje się dopasowali butelki".
"To było poczekać, aż im się skończą te butelki. Zwykli ludzie są r*chani na trzy baty idiotycznymi przepisami o sortowaniu śmieci, kaucjami i dopłatami za byle foliowy woreczek. A wielka korporacja może sobie zużywać 2x więcej plastiku niż to konieczne? Powinny lecieć srogie kary za coś takiego".
Wątpię, żeby stały za tym względy stanów magazynowych butelek. Obstawiam, że na półce pośród butelek 0,5 l taka niedolana 0,5 l prezentuje się lepiej niż upośledzona, mniejsza 0,42 l. Mniejsza od razu rzuca się w oczy (chociaż mogliby zrobić węższą, ale to też już coś będzie nie halo na tle pozostałych 0,5l). UOKiK jest w tej kwestii bezsilny. Nie ma narzędzi, by ścigać producentów, którzy zmniejszają opakowania, a skarg wpływa do nich dużo. Nic z tym nie zrobimy. Po prostu musimy czytać etykiety i sprawdzać oraz porównywać ceny jednostkowe. I przede wszystkim mieć świadomość tego zjawiska.
Wysłałem wiadomość do polskiego oddziału Schweppesa. Kiedy otrzymam odpowiedź, zamieszczę ją tutaj.