Zuzanna ma 300 tys. długu z powodu zakupoholizmu. I wcale nie chodzi o używki, tylko kosmetyki

Agnieszka Miastowska
04 października 2024, 12:53 • 1 minuta czytania
Zakupoholizm to nie jest uroczy pociąg do biegania po galeriach handlowych. To uzależnienie, które niczym alkoholizm, może pozbawić nas środków do życia i dachu nad głową. Przekonała się o tym Zuzanna, której wydawanie pieniędzy wcale nie zaczęło się od imprez czy używek. A od kosmetyków i perfum, które polecano jej na TikToku. Dzisiaj ma 300 tys. długu i musiała ogłosić upadłość konsumencką. Dodała do niej oświadczenie od psychiatry z diagnozą – zakupoholizm.
Kobieta ma 300 tys. długu z powodu zakupoholizmu. Wydawała na kosmetyki Fot. TikTok @zaostatnigrosz
Więcej ciekawych artykułów znajdziesz na stronie głównej

Zakupoholizm kosztował ją 300 tys. długów

Tiktokerka o imieniu Zuzanna prowadzi profil @zaostatnigrosz i tam opowiada o konsekwencjach swojego uzależnienia od zakupów. Jak sama przyznaje, jej uzależnienie zaczęło się niejako od TikToka, który jest swego rodzaju interaktywną tablicą reklamową dla młodych ludzi. Teraz ostrzega innych i zwiększa ich świadomość na temat konsumpcjonizmu.


Zwraca też dużą uwagę na niezrozumienie, a nawet bagatelizowanie problemu zakupoholizmu, który jest uzależnieniem. Wskazała, że alkoholizmu czy uzależnienia od narkotyków nikt nie traktuje z przymrużeniem oka, a jej zakupoholizm był niejednokrotnie tematem do żartów.

"Wk***ia mnie traktowanie zakupoholizmu, jak modnego hasła. Nie mogę wyjść z podziw,u ilu ludzi w ogóle nie zdaje sobie sprawy z powagi tej choroby. No bo wiecie, jak powiem, że mam problem z alkoholem, albo z narkotykami, no to 'poważna sprawa i nie ma się z czego śmiać'. Ale jak powiem, że mam problem z zakupami, to jestem traktowana trochę tak z przymrużeniem oka".

Przykład Zuzanny jest zresztą najlepszym dowodem na to, że z żadnym uzależnieniem nie ma żartów – kobieta narobiła sobie 300 tys. długu. Jak to w ogóle możliwe? Oczywiście nie można o wszystko obwiniać TikToka czy media społecznościowe, bo kobieta widocznie miała problem z regulacją emocji, a kompulsywne nieprzemyślane zakupy stały się dla niej sposobem na chwilowe poczucie się lepiej – był to zastrzyk dopaminy, którego potrzebowała.

Media społecznościowe to ciągła reklama

Jednak jej indywidualna tendencja do uzależnień na mediach społecznościowych rozwijała się. Ogromna część treści na TikToku, Instagramie czy Facebooku kręci się wokół tego, co warto kupić, na testach produktów, reklamach, przekonywaniu widzów, dlaczego kolejny produkt jest teraz "must have".

Na każdą możliwą okazję, święta, nową porę roku, powrót do szkoły, początek wakacji zalewają nas filmiki i posty z serii "nie idźcie, a biegnijcie do..." i tutaj pada nazwa sklepu, do którego mamy się udać, by kupić te najpotrzebniejsze rzeczy.

Jeśli kiedyś reklamy były domeną telewizji, a ich nachalność mogła nas nawet bawić, to teraz czasem trudno nam w "polecajce" od internetowego twórcy w ogóle reklamę dostrzec.

Zaczęło się od kosmetyków i niszowych perfum, którymi to medium społecznościowe po prostu żyje. W 2019 r. tiktokerka wydawała na nie ok. 200 zł miesięcznie, pod koniec 2021 r. było to już 6 tys. zł. Zuzanna nie zarabiała wówczas mało, ale i tak wydawała więcej niż mogła, posiłkując się chwilówkami, które konsolidowała kredytami w kilku bankach. W końcu, po spłacie rat, na życie zostawało jej 200 zł, a gdy uderzyła inflacja, zobowiązania przewyższyły jej miesięczne zarobki.

Dopiero w tym momencie do Zuzanny dotarło, w jak trudnej sytuacji się znalazła. Zdecydowała się opowiedzieć o wszystkim partnerowi. Dzięki niemu mogła zapłacić za prawnika, który przygotował wniosek o upadłość konsumencką. Załączyła do niej zaświadczenie od psychiatry, który zdiagnozował u tiktokerki zakupoholizm.

Dzięki upadłości część pensji Zuzanny zostaje jej na życie, a zobowiązania spłaca zgodnie z planem przygotowanym przez syndyka, tiktokerka podkreśla, że jest to ostateczne rozwiązanie, bo oznacza m.in., że prawdopodobnie nie dostanie już żadnego kredytu. Teraz kobieta chodzi na terapię grupową w wojewódzkim ośrodku uzależnień.

Wielu osób docenia jej kontent na TikToku, Zuzanna nazywa go "deinfluencingiem", co można przetłumaczyć jako "niewpływanie" na odbiorców w kontekście namawiania ich do kupienia kolejnych produktów.

Filmiki polegają na tym, że kobieta pokazuje viralowe produkty, które kupiła w fazie swojego czynnego uzależnienia, przedstawia ich ceny i opowiada, dlaczego nie są warte swoich pieniędzy.

Followersi doceniają ją za jej szczerość i przyznają, że jej filmiki pozwalają im przystopować z zakupami i zastanowić się, jak wiele treści, które uznawali za szczere opinie jest po prostu reklamami, zachęcającymi ich do kupowania rzeczy, których nie potrzebują.

Zuzanna często powtarza: "Nic co kupisz nie sprawi, że będziesz bardziej wartościowa. Jesteś wystarczająca". Do dziś zużywa resztki kosmetyków, które kupiła w fazie czynnego uzależnienia, perfumy udało się jej odsprzedać. Pokazuje, jak wygląda jej życie przy ograniczaniu wydatków do minimum.