Czwarty incydent w ciągu miesiąca. Basen w Płocku znowu zamknięty, a sprawca nagrany
Płocki basen zanieczyszczony fekaliami – sprawca nagrany
Okazuje się, że za sprzątnięcie basenu trzeba zapłacić powyżej 10 tysięcy. Poinformowało o tym Radio dla Ciebie. Żeby ponownie pływać, trzeba bowiem najpierw wypompować całą wodę, a następnie przeprowadzić dezynfekcję, ponownie wlać wodę i wykonać badania. To już są wysokie koszty, a co więcej gdy basen jest zamknięty, to nie zarabia.
Co takiego jednak się stało, że basen został zanieczyszczony? Dzięki nagraniu z monitoringu wiadomo, że dokonało tego dziecko, które załatwiło swoje potrzeby fizjologiczne do basenu. Nie był to jednak maluch, a chłopiec z podstawówki, który z jakiegoś powodu nie poszedł z tą sprawą do toalety.
Teraz ktoś musi za to zapłacić, oczywiste jest to, że nie dziecko z własnej kieszeni, ale albo jego rodzice, albo... jego szkoła. Wyjaśnia to Konrad Kowal z Miejskiego Zespołu Obiektów Sportowych w Płocku.
"Będziemy rozmawiać o sposobie obciążenia za koszty. Prawdopodobnie będzie tak, że my obciążymy szkołę bądź rodziców. Jeżeli to będzie w przypadku obciążenia szkoły, no bo wtedy szkoła ponosi odpowiedzialność za uczniów, którzy przebywają w tym czasie na naszej pływalni, aczkolwiek niewykluczone, że od razu się zwrócimy do rodziców" – zapowiedział.
Pierwszy incydent z serii kałowej miał na basenie miejsce 10 marca. W każdym takim przypadku władze basenu muszą uruchamiać specjalne procedury. Po pierwszej awarii nieckę uruchomiono 18 marca, by dzień później... doszło do drugiego incydentu. Potem 22 marca otwarto basen, ale już 2 kwietnia doszło do trzeciej takiej sytuacji. Po trzech dniach ponownie pływalnia pracowała i 15 kwietnia monitoring nagrał czwartego sprawcę.
Czy za każdym razem był to ten sam chłopiec? Tego nie wiadomo. – Nie wiemy, czy to była cały czas ta sama osoba, natomiast w tym przypadku udało się zidentyfikować osobę. Są wszczęte procedury i ta osoba poniesie konsekwencje – tłumaczył RDC, Kowal.
Władze obiektu wdrażają nowe rozwiązania, a wśród nich lepszy system monitoringu. – Czasem zawilgocenie po prostu nie pozwala, żeby w stu procentach być pewnym, czy ktoś to zrobił, czy nie – uznał.