Narodowy Bank Polski wypuścił nowe pięciozłotówki. Ich nakład jest ograniczony do miliona sztuk. Jak je rozróżnimy w portfelu? Bardzo łatwo je rozpoznać, bo na rewersie zamiast dużego napisu "5 złotych" wybity jest wizerunek słynnego zabytku.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
NBP co jakiś czas wybija monety okolicznościowe dla kolekcjonerów. Niekiedy o nietypowych nominałach np. 10 zł (14 listopada do obiegu trafią właśnie takie kolekcjonerskie monety z serii "Wyklęci przez komunistów żołnierze niezłomni"). Ich rynkowa wartość jest często taka, że lepiej trzymać je w klaserze, nie w portfelu. A najlepiej zamknąć je w sejfie.
Nowa moneta 5 zł z zamkiem w Łańcucie już trafiła do obiegu. Można ją "kupić" w banku NBP za... 5 zł
Z nowymi monetami o nominale 5 zł, choć też są okolicznościowe, sprawa jest nieco inna. Mają większy nakład i weszły do ogólnego obiegu. Tak więc bez problemu będziemy mogli płacić nimi przy kasie. Jednak też mogą mieć w przyszłości wartość kolekcjonerską. Szczególnie że należą do serii "Odkryj Polskę", o której napiszemy dalej.
"Okolicznościowa moneta pięciozłotowa została wybita w standardzie obiegowym, z ozdobnym rewersem, na którym znajduje się wizerunek zamku w Łańcucie. Moneta została wyemitowana w nakładzie do 1 000 000 sztuk i można ją zamieniać według wartości nominalnej we wszystkich Oddziałach Okręgowych NBP" – czytamy na stronie banku.
Zatem jeśli nam zależy na tej monecie, to, zamiast czekać, aż się nam trafi w sklepie, najlepiej jest się wybrać do banku i wymienić. Oczywiście 1:1, czyli za 5 zł. To kolejna moneta z serii "Odkryj Polskę".
Wcześniej wyszły już monety z zamkami w Warszawie, Szczecinie, kościołem Mariackim, poznańskim ratuszem, Pałacem Branickich, gdańską bramą Żuraw, ale i nowszymi budowlami np. Kanałem Bydgoskim czy łódzkim Księżym Młynem. Największe kontrowersje wzbudziła pięciozłotówka z... "Kanałem Żeglugowym przez Mierzeję Wiślaną".
Dziennikarz popkulturowy. Tylko otworzę oczy i już do komputera (i kto by pomyślał, że te miliony godzin spędzonych w internecie, kiedyś się przydadzą?). Zawsze zależy mi na tym, by moje artykuły stały się ciekawą anegdotą w rozmowach ze znajomymi i rozsiadły się na długo w głowie czytelnika. Mój żywioł to popkultura i zjawiska internetowe. Prywatnie: romantyk-pozytywista – jak Wokulski z „Lalki”.