Osobliwe tańce z "ołtarzami" (fachowo nazywa się to feretron) od lat wywołują emocje wśród internautów. Niewierzący kręcą bekę z "szalonej" choreografii, a wierzący często są oburzeni na takie traktowanie obrazów czy figur przedstawiających świętych. Podobne same reakcje wywołał filmik wrzucony ostatnio przez parafię z Kaszub. O co w tym właściwie chodzi?
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Na filmiku parafii pw. Św. Andrzeja Apostoła w Przodkowie (woj. pomorskie) dzieje się tyle, że aż trudno uwierzyć, że trwa 23 sekundy. Widzimy na nim cztery młode kobiety ubrane w ludowe stroje i trzymające figury Maryi i małego Jezusa na takiej jakby lektyce.
Nagle zaczynają nimi potrząsać, kręcić, obracać, a to wszystko w rytm stojącej z tyłu orkiestry dętej. Na koniec stawiają "kapliczkę" na sztorc, a potem kładą na posadzce, żegnają się i dostają gromkie brawa od zgromadzonych w kościele. Tymczasem internauci przecierają oczy ze zdumienia. Pod filmikiem jest ponad 3 tysiące komentarzy.
Filmik z kościoła na Kaszubach stał się viralem. Internauci nie rozumieją, po co dziewczyny wywijają tymi figurami
"To już nie średniowiecze, tylko epoka kamienia łupanego. MASAKRA", "Co to za nowe obyczaje w kościele. Ani to ładne, ani widowiskowe... Kołtuneria", "Trudno znaleźć coś bardziej durnego. Nie mówiąc już o estetyce", "Gorszego zidiocenia nie widziałem. Kara przyjdzie i to sroga", "Teraz widać co za głupoty potrafi wymyślić kościół katolicki", "Jpr! Ciemnota...", "Masakra, jak można tak wypaczać celebrację ważnych świąt i liturgii...", "Czy to jest dopuszczalne? Szok", "Dla mnie to profanacja taka sama, jak hostia na torcie" – czytamy w komentarzach.
Jak widać, "performance" oburzył nie tylko przeciwników kościoła, ale i katolików. Filmik z położonej na Kaszubach wsi podzielił nawet samych... Kaszubów.
"Brawo dla młodych za kultywowanie tego starego kaszubskiego zwyczaju. Wszystkim zaś którzy tak kąśliwie komentują, radzę zagłębić się w zwyczaje polskie, bo to właśnie wy stanowicie ten ciemnogród", "Ja też czuję się Kaszubką - ale ten zwyczaj, wywracania i wywijania obrazem - jest dla mnie śmieszny, a nawet żenujący!" – piszą.
O co chodzi w pokłonie feretronów? To trzystuletnia letni zwyczaj z Kaszub
Osoby twierdzące, że to "średniowiecze" trochę się przestrzeliły, choć zwyczaj jest naprawdę stary - kultywuje się go od mniej więcej 300 lat wyłącznie na Kaszubach. Takie pokłony i tańce (te pierwsze mają ustalony schemat, a te drugie są bardziej spontaniczne) feretronów są organizowane przy okazji pielgrzymek, odpustów i procesji. Po co się to robi?
– Jeśli ktoś jest niewierzący, to trudno to wytłumaczyć. To jest oddanie czci, całym sobą. To jest uwielbienie. Dla wierzącego to nic nadzwyczajnego. I to nie ma tak, że ktoś się z tego śmieje. Tu nikt się z tego nie naśmiewa. Naśmiewają się tylko ci, co tego nie rozumieją. Albo nic o tym nie wiedzą – mówiła w rozmowie z naTemat, mieszkanka Swarzewa.
Rozumiemy już, że to oddanie czci i uwielbienia. Dlaczego więc to tak wygląda? Okazuje się, że choreografia wcale nie jest chaotyczna, lecz każdy ruch ma w niej określone znaczenie.
"Zataczanie koła, według zwyczaju, wychwala doskonałość nieskończonego Boga. Natomiast znak krzyża łączy się z gestem błogosławieństwa. To wyrażanie hołdu dla mijanych miejsc i obiektów kultu" – opisują kaszubskie media.
Można się śmiać, oburzać lub podziwiać, ale fakt faktem to unikatowy - nie tylko w skali Polski - zwyczaj. Powstał o nim nagrodzony dokument "Dotknąć obrazu" (trailer wyżej), a sam pokłon feretronów został w tym roku wpisany na Krajową Listę Niematerialnego Dziedzictwa Kulturowego.
Dziennikarz popkulturowy. Tylko otworzę oczy i już do komputera (i kto by pomyślał, że te miliony godzin spędzonych w internecie, kiedyś się przydadzą?). Zawsze zależy mi na tym, by moje artykuły stały się ciekawą anegdotą w rozmowach ze znajomymi i rozsiadły się na długo w głowie czytelnika. Mój żywioł to popkultura i zjawiska internetowe. Prywatnie: romantyk-pozytywista – jak Wokulski z „Lalki”.