Pożar niemal doszczętnie spalił hale przy ulicy Marywilskiej 44 w Warszawie. To prawdziwy dramat dla setek najemców, którzy w ogniu stracili często cały swój towar. Zarząd spółki, która jest właścicielem kompleksu, poinformował, co dalej. Wiadomo też, czy był ubezpieczony.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Gigantyczny pożar wybuchł w niedzielę 12 maja nad ranem (ok. 3:00). Strawił zewnętrzną i wewnętrzną konstrukcję centrum handlowego Marywilska 44 (wchodziło w jego skład 6 hal, w których mieściło się aż 1348 lokali) oraz wnętrze, w tym liczne sklepy prowadzone przez najemców.
– Jak tylko odebrałam telefon i usłyszałam o pożarze, wsiadłam w samochód i pojechałam na miejsce. Straszna tragedia. Serce pęka. Płakałam razem z ludźmi, patrząc na to, co się dzieje – powiedziała portalowi Money.pl Małgorzata Konarska, prezeska spółki Marywilska 44 zarządzającej halą.
Marywilska 44 była ubezpieczona. Właściciel odbuduje kompleks hal na warszawskiej Białołęce
"Zarząd spółki podjął decyzje o odbudowie hal handlowych Centrum Handlowego Marywilska 44" – poinformował o tym w komunikacie giełdowymMirbud, właściciel. Spółka ponadto zapewniła, że "wszelkie okoliczności zdarzenia są badane przez odpowiednie organy".
Kompleks był również ubezpieczony. Eksperci w "Dzienniku Ubezpieczeniowym" wskazują, że "suma ubezpieczenia samej hali mogła oscylować od 100 do 250 mln zł z dominantą około 150 mln zł". Dotyczy to jednak samych hal, a nie towaru najemców. Tymczasem nie wszyscy handlarze ubezpieczyli jednak swój dobytek.
Stąd wojewoda mazowiecki, Mariusz Frankowski, planuje uruchomić środki kryzysowe, by wesprzeć najbardziej poszkodowanych. To byłaby bezprecedensowa sytuacja, bo nie ma odpowiedniej procedury na takie tragedie. "Co nie znaczy, że nie może się pojawić" – przyznał wojewoda. Decyzje na temat dalszych działań mają zapaść dziś lub jutro.
Dziennikarz popkulturowy. Tylko otworzę oczy i już do komputera (i kto by pomyślał, że te miliony godzin spędzonych w internecie, kiedyś się przydadzą?). Zawsze zależy mi na tym, by moje artykuły stały się ciekawą anegdotą w rozmowach ze znajomymi i rozsiadły się na długo w głowie czytelnika. Mój żywioł to popkultura i zjawiska internetowe. Prywatnie: romantyk-pozytywista – jak Wokulski z „Lalki”.