Artur Baranowski, który zasłynął rekordowym występem w "1 z 10", wystąpił w innym teleturnieju: "Va Banque". Niestety tym razem nie rozbił banku. Internauci mają swoje teorie o tym, dlaczego mu poszło słabiej niż ostatnio. Jedni piszą o ustawce, a drudzy o stresie. Niektórzy nawet piszą, że zrobił to... celowo.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Artur Baranowski pobił rekord wszech czasów "Jednego z dzisięciu" w listopadzie zeszłego roku. Pytania brał tylko "na siebie" i odpowiedział bezbłędnie na... wszystkie 40. Wcześniejprzez niemal 30 lat istnienia programu "Jeden z dziesięciu" nie udało się to nikomu.
Zdobył aż 803 punkty i oczywiście zagwarantował sobie miejsce w finale programu. Pech chciał, że popsuło mu się auto w drodze do TVP i nie wystąpił w odcinku. Od tamtego czasu był w cieniu, unikał mediów, ale w środę 3 kwietnia powrócił do telewizji.
Na jego występ czekało wiele osób, bo byli ciekawi, jak sobie poradzi w teleturnieju z innymi zasadami. W "Va Banque" liczy się bowiem nie tylko wiedza, ale i refleks. Trzeba też myśleć pod prąd: uczestnicy mają podawane odpowiedzi i sami muszą ułożyć do nich pytania.
Jak rekordzista "1 z 10" poradził sobie w "Va Banque"? Nie powtórzył sukcesu
Po pierwszej rundzie pan Artur zgromadził 1000 zł i był to w tamtym momencie... najgorszy wynik. Zwycięzcą tej rundy został pan Marek (3000 zł), a zaraz za nim uplasował się pan Maciej (1700 zł).
Po drugiej rundzie nadal prowadził pan Marek (7900 zł), ale na drugie miejsce awansował rekordzista "Jeden z dziesięciu" – pan Artur zdobył 5000 zł. Pan Maciej zakończył tę część gry z wynikiem 4900 zł.
"Ten kolor ości wyróżnia belonę, drapieżną rybę morską" – tak brzmiało finałowe hasło środowego odcinka "Va Banque". Uczestnicy musieli nie tylko zadać poprawne pytanie, ale także wskazać kwotę, jaką obstawiają.
Belona ma zielone ości i niestety żaden z uczestników nie zadał prawidłowego pytania. Odcinek wygrał pan Marek (5799 zł). Pan Artur zajął drugie miejsce i zgarnął 1000 zł. Cały odcinek można nadrobić tutaj.
Internauci mają swoje teorie na temat występu pana Artura. Jedni piszą o ustawce, drudzy o stresie
Internauci byli w ogromnym szoku, bo spodziewali się nieprawdopodobnego odcinka w stylu tego legendarnego z "1 z 10", a z wielkimi oczekiwaniami może przyjść wielkie rozczarowanie. "Va Banque" bardzo różni się od teleturnieju prowadzonego przez Tadeusza Sznuka i sama wiedza to za mało.
Część internautów zaczęła wręcz szydzić z rekordzisty "1 z 10". "Macie swojego Arturka", "Wiele pytań było dzisiaj naprawdę łatwych i to aż szokujące, że taki niby dominator nie potrafił na nie odpowiedzieć", "No i tutaj mamy pokazane to, co większość przewidywała. W '1 z 10' po prostu pytania były ustawione, tzn. Artur je wcześniej znał, bo innego wytłumaczenia nie mam na to, że na niektóre tak proste pytania wczoraj nie znał odpowiedzi..." – spekulują.
Drudzy stanęli w obronie pana Artura i próbowali wytłumaczyć, co się stało. "Stres robi swoje. Oraz duża presja, jaką ostatnio wywierano na p. Arturze", "Jestem zaskoczony wynikiem p. Artura. Albo miał słabszy dzień, albo konwencja programu nie jest w jego naturze", "Ludzie, ogarnijcie się. Artur dobrze wypadł, pokazał, że ma wiedzę, tylko zabrakło mu szczęścia. To jest zupełnie inny teleturniej, liczy się też refleks" – czytamy.
Niektórzy też zauważają, że nie zawsze w tym odcinku potrzebny był refleks, bo nie do wszystkich odpowiedzi od razu zgłaszali się chętni, więc można było spokojnie nacisnąć guzik. Są i głosy mówiące o tym, że specjalnie przegrał. "Zrobił to celowo. Teraz dozna spokoju. Każdy wie, że to geniusz", "mógł celowo tak zagrać, żeby zdjąć z siebie uwagę" – piszą widzowie.
Niemniej jednak pan Artur wciąż zajął drugie miejsce i nie odszedł z pustymi rękami, więc chyba nie było aż tak źle. Wielu internautów wciąż trzyma za niego kciuki i czeka na jego udział w kolejnych teleturniejach.
Dziennikarz popkulturowy. Tylko otworzę oczy i już do komputera (i kto by pomyślał, że te miliony godzin spędzonych w internecie, kiedyś się przydadzą?). Zawsze zależy mi na tym, by moje artykuły stały się ciekawą anegdotą w rozmowach ze znajomymi i rozsiadły się na długo w głowie czytelnika. Mój żywioł to popkultura i zjawiska internetowe. Prywatnie: romantyk-pozytywista – jak Wokulski z „Lalki”.