Gdy policja zatrzymała posłów Kamińskiego i Wąsika, Andrzeja Dudy nie było w Pałacu Prezydenckim. Chciał do niego wrócić, ale pojawiła się informacja, że drogę zablokował głowie państwa autobus. Czy jednak na pewno możemy w tym przypadku mówić o spisku autobusowym? To zdawała się sugerować prezydencka minister. Grażyna Ignaczak-Bandych na antenie TV Republika powiedziała o autobusie, który miał uniemożliwić Dudzie uratowanie polityków Prawa i Sprawiedliwości.
– Pan prezydent miał w tym czasie spotkanie z białoruską opozycją. Kiedy został poinformowany o tym, co dzieje się w pałacu, chciał natychmiast wyjechać, ale wyjazd z Belwederu został zastawiony autobusem komunikacji miejskiej – powiedziała.
A jaka była prawda? Jak dowiedział się reporter Radia Zet Mariusz Gierszewski, wyjazd kolumny prezydenckiej z Belwederu zajął nieco ponad dwie minuty.
W mediach społecznościowych można też zobaczyć nagranie. Widzimy na nim pierwszy samochód z kolumny prezydenckiej, do którego po chwili wsiada kierowca. Kilka sekund później dołączają do niego dwa kolejne pojazdy. Kolumna rusza chodnikiem, włącza się do ruchu i odjeżdża.
Głos ws. rzekomego spisku autobusowego zabrał też prezydent Warszawy. Rafał Trzaskowski opublikował wymowny komunikat. "Komunikacja miejska w Warszawie. Zawsze do usług! P.S. Spisek autobusowy? Naprawdę?" – napisał.
Wiceszef Platformy Obywatelskiej opublikował także wyniki badań, z których wynika, że 89 proc. warszawiaków ocenia stołeczną komunikację bardzo dobrze lub dobrze. 93 proc. warszawiaków zaś ocenia dobrze lub bardzo dobrze inwestycje miejskie w rozwój komunikacji.